Świąteczne pogotowie


Witajcie najwytrwalsi;) 
Wracam po dłuuugiej nieobecności, spowodowanej... no cóż, nie będę oryginalna, gdy napiszę, że wieloma czynnikami. Na swoje usprawiedliwienie mogę rzec, że tęskniłam. Bardzo. W związku z Tym dzisiaj mam coś, co może przydać się w najbliższym czasie wszystkim czytającym mnie Mikołajom i Mikołajkom, którzy chcą uszczęśliwić najmłodszych milusińskich mądrym i rozwijającym prezentem. Rok temu podzieliliśmy się hiciorami książkowymi dla niemowląt (można o nich przeczytać tutaj). Ale czas płynie, dzieci rosną, więc dziś przedstawiamy Wam nasze osobiste hity książkowe, które sprawdzą się dla trochę starszego maluszka. Nasz domowy tester obecnie jest w wieku "przedprzedszkolnym" - mówi, że ma lat trzy, ale tak naprawdę ma o połowę mniej... Mimo to myślę, że niejedna z wybranych przez nas książek będzie trafionym prezentem nawet dla trochę starszych dzieci. Chociażby ta: 
W przypadku tej książki ostrzegamy - zabiera czas rodzicom. To jest hicior i dla dzieci i dla dorosłych. Serio. Książka tak wciąga, że niejeden wieczór z drugim rodzicem spędziliśmy na wyszukiwaniu na kolejnych stronach przeróżnych stworzonek, mieszkających w lesie. My - rodzice;) Zachwyca nie tylko pomysł - polegający na przedstawieniu tej samej scenki w kolejnych miesiącach - ale też przepiękna grafika. I jestem pewna, że spodoba się zarówno dla dwulatka, jak i cztero, ośmio czy trzydziestolatka. Sprawdziłam. I polecam każdemu - można kupować w ciemno:) 
Jeżeli zaś rodzice małego czytelnika, któremu chcemy sprawić prezent książkowy swój czas wolny - o ile taki istnieje - wolą wykorzystać w inny sposób, to polecam coś dedykowanego dla najmłodszych. 
Szybko możecie się zorientować, że książki z Puciem to hit. Nie wiem, jak to się dzieje, ale gdy mój niespełna dwulatek ma do wyboru Pucia albo inną książeczkę, to zawsze wybiera Pucia. Pucio rośnie wraz z dzieckiem - obecnie na rynku dostępne są już cztery części jego przygód. My na okoliczność polecania książek młodszym dzieciom zaczynamy od części pierwszej, czyli "Pucio uczy się mówić". Ta część opiera się przede wszystkim na wyrażeniach dźwiękonaśladowczych, więc świetnie sprawdzi się również przy stymulowaniu rozwoju mowy najmłodszych (o tym już pisałam tutaj). Ale dwulatek może z powodzeniem zainteresować się też kolejnymi częściami, a szczególnie tą: 
W tej książce znajdziemy "pierwsze słowa" - czyli głównie nazwy przedmiotów i czynności, które dziecko zna, bo pochodzą z jego najbliższego otoczenia. Ponadto plusem tych książek jest też to, że są solidne - kartonowe strony nie niszczą się tak szybko a po kilkumiesięcznym intensywnym użytkowaniu prezentują się naprawdę nieźle. I zostając w klimacie bardzo prostych książek dla dzieci, bazujących na wyrażeniach dźwiękonaśladowczych, polecamy szwedzką serię Evy Susso i Benjamina Chauda, które nie zmieściły nam się na jednym zdjęciu: 

O tej serii również już pisałam (można zerknąć tutaj). Ale napiszę jeszcze raz, gdyż mój synek niezmiennie je uwielbia. I ja też - bo niesamowite jest obserwowanie skupionego na książce brzdąca. Do końca nie wiem, w czym tkwi sekret tej książki. Może to proste zdania, czytelna grafika, wyrażenia dźwiękonaśladowcze? Grunt, że działa. I to jak! Przygodę z tą serią rozpoczęliśmy przed pierwszymi urodzinami naszego małego czytelnika, więc za chwilę minie rok od tej chwili, a my nadal ją czytamy. I po cichu liczymy na to, że ta seria się powiększy.

Co jeszcze polecamy? 

Jeżeli macie ochotę na wspólną zabawę z książeczką, to seria z króliczkiem będzie dobrym trafem. 
W tym przypadku nie wystarczy oglądać i słuchać,  aby przewrócić kolejną stronę trzeba też "coś" zrobić. Nie będę zdradzała tajemnic tej książki, dodam tylko, że przy niej nie da się zasnąć;) Co jeszcze lubimy? Wierszyki... 
W tej pozycji macie perełki - znajdują się w niej zarówno wiersze dla dzieci, które znają wszyscy, ale też nieznane, za to urokliwe i urzekające wiersze mniej popularnych (jeszcze) autorów. Dla mnie najważniejsze jest to, że to kawał dobrej poezji dla dzieci - nie "rymy częstochowskie", na co mam alergię a co niestety bardzo często pojawia się w książkach dla dzieci. Zatem jeżeli chcecie, aby Wasze pociechy nasiąkały od małego dobrą literaturą, to oto właśnie ona. Albo ona: 
Kolejna książka z tych, które można określić "kawałem dobrej roboty". Jest to zbiór opowiadań o panu Kuleczce, który mieszka sobie z psem Pypciem i kaczką Katastrofą. Przy tej lekturze nieraz się uśmiechniecie, wzruszycie. Jest cudna. Mikołaju, jeżeli nas słyszysz, to chcemy kolejne części!!! A na koniec przedstawiamy Wam książkę bez tekstu... 
... za to z zadaniem do wykonania. Na każdej stronie trzeba znaleźć rybkę. Zadanie wydaje się łatwe - na początku. Potem robi się coraz trudniej - ale moim zdaniem zainteresowanie malucha książką wzrasta do kosmicznego poziomu... Myślę sobie jednak, że w tym przypadku odpowiedni przedział wiekowy odbiorcy to od roczku do dwóch lat. Młodszym czytelnikom te zadania mogą okazać się zbyt trudne, starszym - wręcz przeciwnie. Chociaż może być inaczej - to już zależy od indywidualnych preferencji, zaś ich zaobserwowanie to już nasza rola.

I to wszystko. 

W tym roku te własnie książki królują na naszej półeczce. Mam nadzieję że zainspirowaliśmy Was do książkowego prezentu. Dodam, że każda z naszych propozycji była testowana przez kilka tygodni przez małego, aczkolwiek wymagającego czytelnika. Książki, które Wam dziś zaprezentowaliśmy zdały ten wyjątkowo trudny test. Tymczasem życzymy Wam magicznych, spokojnych świąt. I samych trafionych prezentów 😉

Komentarze