Pimperi-Pimperi-Pim... czyli książeczki z naszej półeczki dla roczniaka

O tym, jak trudno trafić w gust maluszka wiedzą najlepiej jego rodzice. A już tym bardziej, jeśli chodzi o gust czytelniczy... W naszej biblioteczce jest wiele pozycji, które w różnych plebiscytach "książek dla najmłodszych" okrzyknięte zostały hiciorami. I co? I nic. Leżą sobie niezauważone, a mała rączka mojego rocznego synka nigdy po nie nie sięga... Może to jeszcze nie ich czas? Kto wie... 
Ale są też takie książeczki dla dzieci, po które wspomniana rączka sięga często i z ochotą. To te czytane od deski do deski i jeszcze raz i jeszcze... To takie książeczki, których treść rodzice (dzieci zapewne też) znają na pamięć.
Dziś chciałabym Wam przestawić nasz hicior. I to nie jedną książkę, ale całą serię książek, które zachwyciły mojego pierworodnego na kilka tygodni przed jego pierwszymi urodzinami i które zachwycają do dziś - kilka tygodni po jego pierwszych urodzinach. Panie i Panowie, przestawiamy serię autorstwa 

Evy Susso i Beniamina Chauda

czyli: "Babo chce", "Lalo gra na bębnie" i "Binta tańczy".
Nie wiem, czy jest jakaś "kolejność" w tej serii. My zaczynaliśmy od Babo, dlatego że Babo był zbliżony wiekiem do naszego domowego "Babo". I Babo skradł nasze serca. Może dlatego, że Młody chyba pierwszy raz w życiu był w stanie skupić uwagę na całej książeczce. A nawet czytanej dwa lub trzy razy z rzędu. Dla mnie to był szok - biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze doświadczenia czytelnicze. I ten mój szok połączony z niesłabnącą popularnością w naszym domu tej żółtej niepozornej książeczki spowodował, że po kilku dniach czytania "Babo chce" pobiegłam do księgarni po "Lalo gra na bębnie". No w zakup części pt. "Binta tańczy" była tylko formalność... Zastanawiamy się tylko, czy będzie coś o Ajszy;) No właśnie, wymieniłam już młodszych bohaterów tej serii. Ale w tym gospodarstwie jest jeszcze mama, tata, pies i kura. Mieszkają sobie w czerwonym domku i spędzają razem czas. Każda z książeczek rozpoczyna się od wymienienia bohaterów, a potem opisane są "przygody" jednego z domowników. 

W czym tkwi sekret? 

Nadal nie wiem, co tak podoba się w tych książeczkach mojemu synkowi. Może to przejrzyste obrazki? Może to ten duży pies, zajmujący większą część strony - bo musicie wiedzieć, że do piesków mój syn pała miłością niemalże bezgraniczna. Może to wyrażenia dźwiękonaśladowcze - kiedy żaba śpiewa "kum kum kum", a dziki biegną: łubu dubu! tup tup tup!?  Albo powtarzające się frazy, które za którymś razem można zrozumieć - na przykład: "Ajsza patrzy... Pies patrzy... Kura patrzy...". A może to proste, rytmiczne zdania? Albo to, że można je czytać i od razu wskazując paluszkiem odnosić się do ilustracji? Albo szczypta humoru i bezpretensjonalnej prostoty - gdy na przykład domownicy śpią, a Babo... puszcza bąki 😉 Przy okazji - czy widzicie, jak można to wykorzystać przy "stymulacji" rozwoju mowy dzieci? Przyjemne z pożytecznym po prostu.
A może po prostu wszystko razem składa się na urok tej propozycji dla najmłodszych. Nie wiadomo. Dla mnie najważniejsze jest to, że te książeczki mają moc i w naszej osobistej recenzji dajemy im na pewno 10/10 punktów. Jedyny minus to cienkie kartki w środku, ale wiecie co... cudem przez tyle miesięcy użytkowania mój synek nie zniszczył ani jednej... A przy tej okazji jeszcze jedno bardzo ważne

ogłoszenie 

Obiecałam sobie, że o tych książeczkach muszę napisać właśnie teraz. A to dlatego, że w naszym zacnym mieście jest organizowany "Festiwal Książki Artystycznej dla Dzieci" (szczegóły tutaj) a w programie tego ważnego wydarzenia pojawiają się spotkania z... Evą Susso. I to spotkania wyjątkowe - 12 maja o 12.00 jest wyjątkowa i niepowtarzalna okazja uczestniczenia w warsztatach taneczno - muzycznych z Evą Susso (skierowane są one dla dzieci w wieku 4-6lat). Ach, jak znakomicie się zapowiadają:

"Szwedzka autorka książek dla dzieci Eva Susso opowie uczestnikom warsztatów o dalekiej Afryce, gdzie ma dom i skąd pochodził jej mąż, a wraz z szefową wydawnictwa Zakamarki, Katarzyną Skalską, nauczy dzieci tańców afrykańskich i zaprosi ich do wspólnej zabawy przy dźwiękach afrykańskich bębnów na wzór bohaterów książek: "Binta tańczy" i "Lalo gra na bębnie"" (cytat z opisu wydarzenia)

I choć zazwyczaj mam poczucie, że mój synek rośnie zbyt szybko, to na ten jeden dzień mógłby stać się starszy tak mniej więcej o... 3 lata? Wyjątkowo żałuję, że jesteśmy za młodzi na te warsztaty (chyba że któraś z moich koleżanek pożyczy mi swoje nieco starsze dziecko). Ale może uda nam się wkręcić na godzinę 18.00 i wziąć udział w "Potańcówce z Bintą". To wydarzenie zapowiada się równie ciekawie: 


"Binta to jedna z bohaterek książek dla dzieci autorstwa Evy Susso opowiadających o przygodach sympatycznej i bardzo muzykalnej rodziny z czwórką dzieci. Binta zaczyna tańczyć, gdy tylko usłyszy dźwięki afrykańskich bębnów wydobywane przez swojego tatę. Ciekawe, czy spodobałyby jej się dźwięki polskiej muzyki tradycyjnej: oberków, mazurków i walczyków, które w swojej książce "Cuda wianki" o polskim folklorze wspomina inna autorka zaproszona na festiwal - Marianna Oklejak? Postanowiliśmy to sprawdzić i zaprosić ją wraz z uczestnikami Festiwalu na prawdziwą ludową potańcówkę! Kapela Batareja poprowadzi tradycyjne zabawy ruchowe i proste tańce korowodowe dla dzieci. A może wśród dźwięków cymbałów i skrzypiec zaplączą się jakieś afrykańskie dźwięki?" (cytat z opisu wydarzenia).

Z kim widzimy się na potańcówce? Pimperi-Pimperi-Pim 😉

Komentarze