Urodzinowe DIY, czyli jak własnoręcznie udekorowałam pokój

No i już po urodzinach. Trochę się tych dekoracji natworzyłam (na przekór moim dwóm lewym rękom w tej kwestii), ale wiecie co - kiedy się widzi, że goście (przynajmniej część) robią im zdjęcia 😄 to jednak chyba warto. To pstrykanie fotek interpretuję jako wyraz tego, że zrobiły wrażenie i doliczam 100 punktów do poziomu mojej satysfakcji z organizacji pierwszych urodzin mojego synka 😉. A jak to z tymi dekoracjami było spieszę Wam poopowiadać.
Nie wszystko zrobiłam zupełnie samodzielnie, kupiłam na przykład świeczkę na torcik (chociaż... to przecież jest możliwe - może w następnym roku zrobię ją własnoręcznie😉). Ale to, co wyszło spod moich rąk, to coś, z czego jednak jestem trochę dumna (zważając na to, że talentów w tej sferze jakoś... brak). Zacznę zatem od "góry". Przy oknie w naszym salonie zawisła

girlanda urodzinowa

z napisem "ROCZEK JASIA". Z tą girlandą to było tak - najpierw znalazłam gotowe szablony do druku na stronie archistacja.pl (o dzięki Ci, bezkresny Internecie). Ja wybrałam motyw "dla chłopca" i z tego 3 wzory - w chmurki, szare trójkąty i niebieskie groszki. Wydrukowałam, wycięłam i "podkładkę" już miałam. A potem zabrałam się za napis. Wybrałam czcionkę, dopasowałam rozmiar do trójkątów z girlandy, wydrukowałam, przykleiłam na karton i wycięłam po kolei każdą z literek. Tak powstały szablony naszego hasła.
Potem przeniosłam je na arkusz srebrnego (błyszczącego) papieru i już 😊. Prawda, że proste?
Oczywiście nie obyło się bez wpadek ;)
Ale błąd udało się naprawić :)
Teraz wystarczyło tylko przykleić literki na trójkąty z girlandy
I TADAAAAM!
Podczas imprezy girlanda wisiała w naszym "salonie" ( i prezentowała się trochę lepiej;) ). 
Mam nadzieję, że w"widzicie" ten efekt? A bo efekt był, oj był - goście przez całą imprezę nie zapominali, co to za okazja😂.  A obok naszej girlandy wisiały balony i  

tiulowe pompony

Wymyśliłam sobie już wcześniej, że je zrobię, bo kiedyś Dorota z "Dorota Was Urządzi" robiła je jako dekorację do pokoju dziecięcego i w głowie utkwiły mi słowa, że nie opłaca się kupować, bo można zrobić - i to jest PROSTE. Czy rzeczywiście? Skoro mi się udało, to raczej tak. Nie będę tu opisywała, jak je zrobiłam, bo takich instrukcji znajdziecie w sieci wiele (na przykład tutaj, tutaj lub tutaj). Dodam jedynie, że moim zdaniem lepszy jest sposób "na tekturowe kółko" niż "na książkę" (bo jest równo przycięte i nie trzeba "odchudzać" naszego pomponu). A ja wybrałam tiul w trzech kolorach: szarym, turkusowym i niebieskim (ciemnym) i to połączenie bardzo ładnie komponowało się z girlandą i "całą resztą".
Takie pompony przyczepiłam między innymi przy girlandzie
A co to ta

cała reszta?

Inaczej - to wszystko to, co  "się kupiło", kiedy wyruszyłam w poszukiwaniu balona napompowanego helem z cyfrą 1. Po kilku telefonach (bo - uwaga - jak się okazało, czasami możemy znaleźć "balon na hel", ale bez helu😥) trafiłam na jeden sklep z akcesoriami imprezowymi. I w związku z tym oprócz wspomnianego balona do koszyka dodałam:
serwetki z jedyneczką
przypinkę a'la kotylion
papierowe czapeczki urodzinowe
balony (w kropki i z trampkiem)
świeczkę na tort "jedyneczkę"
patyczki na balony
papilotki na muffinki (bo niebieskie w białe gwiazdki).
Oto część tej "całej reszty", która uchowała się do dnia dzisiejszego
Oczywiście wszystko mogę racjonalnie uzasadnić. Serwetki - bo i tak musiałam kupić (a takie serwetki znowu nie dawały gościom zapomnieć, na jakiej imprezie się znajdują a poza tym mają motyw "samochodowy", a to taki trochę "motyw przewodni" tego święta - pamiętacie zaproszenia?). Przypinkę - bo znam już swoje dziecię i wiem, że wszelkie nakrycia głowy przetrwają na jego własnej główce jakieś... pół sekundy, a dzięki przypince podkreśliliśmy, czyje to są urodziny (bez przypinki goście mogliby o tym w trakcie imprezy zapomnieć...). Czapeczki urodzinowe - bo sprawiły frajdę młodszej części gości (i tacie), balony - bo balony na urodzinach być muszą - a te niebieskie i w kropki idealnie komponowały się obok naszych tiulowych pomponów. Świeczkę na tort - wiadomo... Patyczki na balony - bo tych balonów jednak kupiłam "sporo" i nie wszystkie udało się gdzieś "zawiesić", a takie patyczki można "wetknąć" bądź ulokować chociażby w wazonie... a po wszystkim na odchodne można je rozdać młodszym gościom (co też uczyniliśmy i co się okazało trafionym pomysłem). Papilotki na muffinki - bo na stole też musi panować "harmonia"... Dzięki papilotkom panowała, bo bez nich, to nie wiem, jak by było...😃. Oczywiście balon z helem przyczepiliśmy do fotelika Młodego. I jeszcze jedna "atrakcja", na którą goście zwrócili szczególną uwagę

galeria zdjęć

do tego przygotowywaliśmy się akurat przez cały rok. Nastawiłam sobie "przypominajkę" w telefonie i co miesiąc robiliśmy zdjęcia synkowi (zaczęliśmy dokładnie w połowie pierwszego miesiąca życia). Przed samymi urodzinami do każdego zdjęcia dodałam podpis informujący, który to był miesiąc, wywołałam te fotki i rozwiesiłam po kolei na sznureczku w salonie. I wiecie co? To też był strzał w dziesiątkę. Bo goście co chwila zerkali na naszą galerię, porównywali wygląd synka w poszczególnych miesiącach i... mieli temat do rozmów (choć nasi goście z natury są rozmowni, to jednak ta galeria często przewijała się w ich konwersacjach - słyszałam!). Poza tym i dla nas to była frajda - cudnie jest oglądać, porównywać i się zachwycać😍. Dlatego gorąco Was zachęcam - róbcie zdjęcia swoim dzieciom. A takie, na których jesteście w "podobnej" pozie, tym samym miejscu czy z tą samą zabawką są niesamowite. Nasza galeria jeszcze wisi - szkoda mi było ją zdejmować, tym bardziej, że sami uwielbiamy na nią spoglądać.
P.S. Obok galerii zawisły... pompony;) 
I jeszcze "kropka nad i" - nad galerią postawiłam ramkę z wydrukowaną kartą "MAM 1 ROK" od lecibocian.pl
I to by było na tyle, jeśli chodzi o nasze urodzinowe dekoracje. A Wy? Skusiliście się na własnoręczne urodzinowe DIY? 

Przeczytaj także: 

Komentarze