Jeden kroczek, drugi kroczek... synek zaraz skończy roczek:)

Tym cyklem chciałabym się z Wami podzielić naszymi przygotowaniami do niezwykle ważnej uroczystości, jaką są 

pierwsze urodziny naszego synka. 

Został nam niecały miesiąc (a właściwie to nieco ponad pół miesiąca), a dopiero zaczynamy przygotowania. Może naiwnie, ale myślę sobie, że jeśli podzielę się z Wami wrażeniami, planami i poczynionymi ku tej ważnej organizacji krokami, to będę bardziej zmobilizowana i zorganizowana. Jak na razie to mamy wstępnie zarezerwowany tort (bo przecież przy takiej okazji tort jest najważniejszy), ale bez żadnego "projektu" ani wybranego smaku. Zaraz po torcie najważniejsi są też... 

goście 

(albo i przed tortem, nieważne😉 - do tego rankingu nie wliczam szanownego jubilata). A co by dodać powagi sytuacji, to stwierdziliśmy, że aby poczuli się wyjątkowo, albo po prostu odpowiednio "zaproszeni", to otrzymają od nas prawdziwe, papierowe

zaproszenia 

(wiecie, na "gębę" to sobie można 😂). I to w większości otrzymają drogą pocztową, ale to trochę wymusza na nas sytuacja, gdyż nasi goście mieszkają naprawdę w różnych częściach kraju - od Mazur przez Warszawę po Wrocław. W związku z tym nie jest już dla nich tajemnicą data i godzina naszego przyjęcia, ale zaproszenia na razie są w sferze niespodzianki 😊 No i jak postanowiliśmy, tak się zaczęliśmy zabierać do roboty. A właściwie, to mama na języku się zabrała do roboty, bo stwierdziła, że takie zaproszenia wykona... o zgrozo... samodzielnie. Co wnikliwsi czytelnicy mogli już zauważyć, że talentów plastycznych raczej się w tym przypadku nie stwierdza. Ale się zawzięłam, że zrobię. I zrobiłam. Trzy dni robiłam, ale zrobiłam. Co było najpierw? 

projekt

Ale projekt, który oczywiście wybierałam spośród czeluści Internetu (dzięki za pinterest.com). Wybrałam - zaproszenie w kształcie autka. Jak już wybrałam to wiedziałam, że raczej go uproszczę. Ale nie chciałam modyfikować go zupełnie, a w oryginale autko było wykonane z niebieskiego kartonu w białe kropki. W tym celu całą rodziną wybrałam się na spacer do naszego osiedlowego sklepu papierniczego i razem z przesympatyczną panią ekspedientką szukałam takiego wzoru w dostępnych arkuszach. I nie zgadniecie, ale... nie było 😩 Wyciągnęłam wnioski i rozsądnie założyłam, że nie warto tracić czasu na poszukiwanie takiego "gotowca" w sklepie. I zaczęłam szukać znów w Internecie. Najpierw odnajdywałam słabej jakości zdjęcia ze sklepów z tapetami lub serwetek dekoracyjnych, aż trafiłam na stronę 123startDIY.pl, a tam - ku mojej uciesze - zestaw papierów ozdobnych do druku "Błękitna geometria". I w tym zestawie - niemal identyczny jak w moim oryginale wzór "groszki na niebieskim tle"♥. Zatem wydrukowałam i zabrałam się do roboty (czytaj: arkusz zgięłam na pół i wycięłam autko). No dobra, ale brakowało mi kierowcy. W tym celu wykorzystałam zdjęcia z naszej domowej sesji z okazji Dnia Babci i Dziadka i wybrałam

zdjęcie w kaszkiecie

Wycięłam i przykleiłam w odpowiednie miejsce. Czy już? Oj nie nie, jeszcze kreatywne koła😉 wykorzystałam swoje skrawki z filcu, pianki i tektury. Przydały się też "stare" umiejętności obsługi programu do edycji grafiki Gimp i "wpisanie w koło" mojego hasła. A hasłem było

zaproszenie na urodziny

na to koło nakleiłam jeszcze wyciętą z kartonu "jedyneczkę", a koło sąsiednie przyozdobiłam dodatkowo guzikiem - takie kreatywności się urodziły😊 No i wisienka na torcie, czyli

imię na sznurku

co by goście wiedzieli, kto zaprasza 😉 Dzięki Ci, Panie za klej na gorąco 😉 bo to właśnie z jego pomocą poprzyklejałam wycięte kwadraciki z poszczególnymi literami imienia mojego dziecięcia, a potem za "supełki" przykleiłam do całości. Literki oczywiście wpisywałam w tabelce (każdą w oddzielnej komórce) i pogrubiłam dodatkowo jej krawędzie (to mi zaoszczędziło czasu na "obrysowywanie" każdego kwadraciku). Jak wyszło? Trochę krzywo, ale liczą się przecież chęci, prawda? 
Ostatnim etapem wykonania zaproszenia był wybór tekstu (po trudach sporządzania tychże zaproszeń moja kreatywność chwilowo "wyschła", więc skorzystałam z "gotowca"). Zdecydowałam się więc na taki:
Dodam jeszcze, że w akcję "robimy zaproszenia" zaangażowana została cała nasza "komórka społeczna" - ja (w zakresie wyżej wymienionych działań), Ojciec Rodziny (w zakresie zabawiania w tym czasie Pierworodnego) i Pierworodny (w zakresie nieprzeszkadzania mamie na języku). Dodam jeszcze, że zaproszenia już pomknęły w świat i mamy pierwsze - bardzo pozytywne - reakcje. Co będzie następne? O tym już wkrótce (mobilizacja trwa). 

Komentarze