Jeśli możesz, to mnie karm... mamo!

O korzyściach karmienia piersią można by pisać i pisać... i pisać... i pisać i pisać. W "Księdze Rodzicielstwa Bliskości" Williama i Marthy Sears jest cały rozdział, poświęcony temu zagadnieniu, gdyż karmienie piersią jest właśnie jednym z filarów RB, który
"w wielkim stopniu wpływa na fizjologię więzi między matką a niemowlęciem"
(Sears W. Sears M., Księga Rodzicielstwa Bliskości. Przewodnik po opiece i pielęgnacji dziecka od chwili narodzin. Warszawa 2013, str. 69).
Napisanie, że zgadzam się z tą opinią jest zbędne. Z czym tu się zgadzać, skoro tak po prostu jest. Za to ja kończąc Tydzień Karmienia Piersią (ale nie kończąc absolutnie jeszcze naszego karmienia piersią) skupię się na tym, co dla mnie jako logopedy (oprócz wspomnianej bliskości, która również stanowi ważny element rozwoju mowy) jest w tym temacie ważne. A to dlatego, że mięśnie, które biorą udział w procesie karmienia są również odpowiedzialne za mówienie. Także dzisiaj o karmieniu piersią. I to w wielkim skrócie.

Gimnastyka buzi i języka

Dziwi Was to? Pewnie wcale. Wystarczy wyobrazić sobie, jak pracują narządy mowy podczas naturalnego karmienia. Wyobrazić, albo obejrzeć, na przykład tutaj (polecam!). Bo to przecież oczywiste, że podczas naturalnego karmienia dziecko wspaniale ćwiczy swoje "artykulatory", przez co zaczyna przygotowywać je do wypowiadania w przyszłości takich łamańców językowych, jak chociażby chrząszcz brzmi w trzcinie.  Ale nie tylko łamańców. Kto obejrzał, ten widział (a kto sobie wyobraził, ten widział swoimi oczyma wyobraźni), jak podczas karmienia niemowlę musi otoczyć swoimi ustami brodawkę mamy. Musi to zrobić bardzo dokładnie - w przeciwnym razie (inaczej, jak przy karmieniu sztucznym) mleko nie będzie leciało, poleci słabo lub będzie wylewało się z jego ust. A zatem mięśnie okrężne jamy ustnej są ćwiczone od pierwszego... łyczka.

Po drugie - żeby mleczko leciało to niemowlę musi podnosić język (widzieliście na filmiku? czaaad:)). Jeśli tylko odruch ssania jest prawidłowy, to podczas naturalnego karmienia rozwijają się mięśnie, za pomocą których język będzie w stanie unieść się aż do podniebienia. Po co? A chociażby po to, żeby prawidłowo mówić głoski (a szczególnie takie, jak na przykład: SZ, Ż, CZ, DŻ, L czy R). Zupełnie inaczej ma się sprawa podczas karmienia sztucznego -w tym przypadku język oraz wargi nie muszą wykonywać takiej pracy. Język może sobie leżeć a mleczko i tak wypływa (przez większą bądź mniejszą dziurkę w smoczku). Przez to jego pionizacja jest dużo słabsza niż przy karmieniu naturalnym. W tej kwestii lepiej nie leniuchować i ćwiczyć buzię od pierwszego dnia:) Co jeszcze? A jeszcze dużo tego, na przykład 

właściwe oddychanie

Tak tak, odpowiedni sposób oddychania to nie tylko profilaktyka infekcji dróg oddechowych, ale także mówienie (znacie takie osoby, które mówią jakby miały notoryczny katar? ja znam, ale nie powiem, kto:)). A podczas karmienia piersią maleństwo oddycha przez nos, ponieważ języczek podniebienny zamyka przejście do dróg oddechowych (to też widać na filmiku - na skróty jeszcze raz -> tutaj). Niestety, przy karmieniu sztucznym tylna część mięśni artykulacyjnych opada, co skutkuje oddychaniem przez usta, a do tego maleństwo może bardzo szybko się przyzwyczaić. A dalej może doprowadzić to do nieprawidłowego sposobu połykania  czy częstych infekcji. A jeśli jeszcze Wam mało, to może szalę przeważy wzgląd estetyczny, czyli

wady zgryzu

Czy wiecie, że u dzieci karmionych butelką słabiej rozwijają się zatoki szczękowe? Jakie to ma znaczenie? A no takie, że może to być przyczyną powstawania wad zgryzu - przez to, że zostanie zbyt mało miejsca dla zębów stałych. A uwierzcie mi (znam to z autopsji) - ortodonta nie będzie ulubionym lekarzem waszych pociech. Poza tym dzieci rodzą się z fizjologicznym tyłożuchwiem i w toku rozwoju powinien nastąpić rozwój "doprzedni" żuchwy. I to właśnie naturalne karmienie sprzyja temu rozwojowi. Karmienie sztuczne niestety nie sprzyja. 
I czyż to nie cudowne, że podczas tak naturalnej, codziennej czynności jakim jest karmienie możemy trenować nasze narządy mowy? A tym samym tworzyć fundament do pięknego mówienia naszych pociech. Oczywiście faktem jest, że prawidłowy rozwój mowy dziecka zależy od wielu czynników i samo karmienie piersią nie zapobiegnie zupełnie występowaniu wad wymowy (albo innym problemom komunikacyjnym). Ale jeśli możemy mieć na to jakikolwiek wpływ od pierwszych dni życia naszego maleństwa, to naturalne karmienie na pewno w znacznym stopniu zapobiega wadom wymowy czy wadom zgryzu. Dlatego tym bardziej zachęcam przyszłe mamy, albo świeżo upieczone mamy do tego, by dbały o swoją laktację i jeśli tylko się da, walczyły o naturalne karmienie. Naprawdę da się to zrobić, chociaż czasami jest trudno (lub trudniej). O tym pisałam już tutaj. Ale nie ma rzeczy niemożliwych.
I już zupełnie na marginesie... wiecie, że znam jedną mamę, która poddała się i przestawiła na mleko modyfikowane po kilku dniach od urodzenia synka, a po kilku miesiącach (taaak, miesiącach) przy ogromnym wsparciu doradczyni laktacyjnej udało jej się ponownie wywołać laktację i efektywnie karmić swoje niemowlę przez... kolejne miesiące? Ta historia jest tylko potwierdzeniem, że nie ma rzeczy niemożliwych (a jeśli nam się wydaje inaczej, to powinniśmy szukać wsparcia takich specjalistów, dla których nie ma:). Tym optymistycznym akcentem kończę ten wpis i trzymam kciuki za każdą mamę karmiącą. Może to trochę niemarketingowe, bo potem mniej dzieci potrzebuje logopedy;), ale... czyż nie warto? 

Komentarze