Jak wspierać rozwój (mowy) latem.

W sieci można znaleźć przeróżne wakacyjne wyzwania. Kierowane na przykład do uczniów, amatorów fotografii, a nawet... wyzwania logopedyczne. Jak się okazuje, lato sprzyja również i takim ćwiczeniom. Nie wierzycie? A na przykład zdmuchiwanie dmuchawców, lizanie lodów, czy puszczanie baniek mydlanych? To bardzo wakacyjne zadania logopedyczne. Tylko co w sytuacji, gdy nasze dziecię jest za małe na tak "poważne" wyzwania? No dobra, bańki mydlane, czy zdmuchiwanie dmuchawców możemy zastosować w każdym wieku. Ale ja mam dzisiaj propozycję mini listy zadań wakacyjnych dla najmłodszych milusińskich. 

Pierwsze wyzwanie - spędzajcie czas na świeżym powietrzu. 

Wiecie, że kontakt z przyrodą dostarczy naszemu maleństwu wielu cennych dla jego rozwoju bodźców. Na pewno wiecie. A jednocześnie nie ma możliwości, żebyśmy je "przebodźcowali" - w przeciwieństwie na przykład do wizyty w sklepach... Więc nie ważne, czy spędzacie wakacje nad morzem, w górach, nad jeziorem, czy głównie w miejskim parku. Z całego serca i gorąco zachęcam - idźcie z dzieckiem na spacer. Wyjdźcie z domu i weźcie swoje maleństwo na ręce - niech obserwuje szeleszczące liście, grę światła i cienia, ptaki... a przy tym opowiadajcie. Z jednej strony Wasz szkrab usłyszy głos, język, słowa, a z drugiej - dzięki przytulaniu i bliskości czuje się bezpieczny (a tego potrzebuje).

Drugie wyzwanie - poszukajcie zwierząt

Lato to jest najlepszy czas, żeby nasz maluch poznawał świat w terenie. Nie na obrazkach w książkach, czy w mediach. Oprócz tego możemy stosować wyrażenia dźwiękonaśladowcze. Gdy te kaczki naprawdę zakwaczą, a koń zarży, nasze dziecię na pewno zwróci na to uwagę, a jak to świetnie podziała na jego wrażliwość słuchową... Same plusy - nawet w kontekście logopedycznym. 

Trzecie wyzwanie - zdejmijcie buty (i skarpetki)



Znajoma fizjoterapeutka jakiś czas temu powiedziała nam, że nasze stopy nie są przystosowane do chodzenia po twardym podłożu (czyli podłogach, chodnikach). A że stópki naszych pociech zaczynają się rozwijać, to jeżeli tylko mamy taką możliwość - zdejmujmy obuwie i chodźmy z naszym maluchem po trawce, piasku itp. Nasz mały hobbit to uwielbia - tak bardzo, że ostatnio niepostrzeżenie chciał wyrzucić swoje buciki do oczka wodnego😉. A co nam daje chodzenie po takich podłożach? Oprócz tego, że stopa w końcu właściwie pracuje (o czym nie będę dłużej się rozpisywać, bo na tym się dobrze nie znam, ale ufam naszej fizjoterapeutce i zakodowałam sobie właśnie tę informację), to poza tym dostarczamy naszym stopom różnych bodźców sensorycznych, co również ma pozytywny pływ na rozwój. I jeszcze doświadczanie - niech to dziecię nasze ma okazję poczuć trawę, piasek, kamyczki nawet, czy kałużę. Pamiętajcie - brudne dziecko to szczęśliwe dziecko;) A zatem... ja rzucam rękawicę, a kto podejmie wyzwanie? 

Komentarze